Wiersz o miłości
Jest wiosna, to taki wiersz mi się dziś w głowie obudził
Bywa, że i miłości są rdzą czasu przyprószone
I wbrew nadziei skalpelem realizmu zoperowane
Jak flaki z olejem pałętają się nudnie,
jak pies z kulawą nogą
przy szarej burej nodze miasta
W teatrze znaczeń
Jak kot wyginające kark na dachu wrażeń
Pod spodem
Pod powierzchnią
W piwnicach umysłu dotlenione muzyką
Ważne, wciąż tak ważne!
Biją po ciemku, jak Boski chuligan
Jak Boski Tancerz w korowodzie zdarzeń
Nieskończone,
w banalnej metafizyce skończoności
Chore jak pijana ćma,
w blasku prawdy neonów
Jak zmartwychwstała poczwarka,
do lotu się przedziera
Zaprawdę człowiecza
Zaprawdę na Amen