Zachodni i wschodni brzeg Bożego Ciała
To będzie naprawdę pierwszy raz, od dawien dawna, kiedy nie będę uczestniczył w procesji Bożego Ciała!
W mojej diecezji dopuszczalna jest jedynie procesja – wokół kościoła parafialnego.
To dobry moment, aby zadać sobie kilka pytań – o ISTOTĘ tego dnia.
Mam takie wrażenie, że kiedy tylko zostajemy odarci z elementów tradycji, to natychmiast zaczynamy się gubić i mówić: „nie czuje tego, to nie to samo co zawsze”.
W moich poszukiwaniach bardzo mi pomogły homilie, które abp Ryś wygłaszał, przez ostatnich kilka lat, w uroczystość Bożego Ciała.
Boże Ciało, a właściwie to – Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa.
Została ustanowiona przez papieża Urbana IV w 1264 roku.
Pierwsza procesja eucharystyczna przeszła przez Liège (dzisiejsza Belgia) w 1246 roku.
Pierwsza zaś stricte procesja odbyła się najprawdopodobniej w Kolonii w 1277 roku.
Ostatecznie dla całego Kościoła potwierdził ową uroczystość – papież Jan XXII – w 1317 roku.
W Polsce jako pierwszy obchody Bożego Ciała wprowadził w diecezji krakowskiej bp Nanker w 1320 roku.
Pod koniec XIV wieku uroczystość była obchodzona już we wszystkich diecezjach.
***
Czy to jest dzień, w którym kultywujemy jakąś pobożną formę demonstracji?
Chodzi nam o to, by inni zobaczyli, że wciąż jest nas wielu?
A może potrzebujemy zmiany optyki?
Może potrzebujemy korekty wzroku?
Bo bardzo jest nam łatwo wyjść na ulice, ale jako recenzenci rzeczywistości!
Możemy nieść Jezusa i marzyć, by On skorygował wzrok tych wszystkich napotkanych złych ludzi.
Sami też byśmy chcieli mieć taką moc, by zmieniać punkt widzenia innym!
Może ten dzień jest jednak zupełnie o czymś innym!
Może tego dnia Bóg chce nam pomóc, aby zobaczyć, ale Jego oczami – świat i ludzi.
W liturgii Bożego Ciała, w której WYNOSIMY Jezusa na ulice – pierwszym bohaterem jest pogański król i kapłan – Melchizedek.
Prawie nic o nim nie wiemy!
Każda ważna postać w Biblii ma rodowód, a on nie ma żadnego przodka (Hbr 7, 3).
Czytamy o Jezusie: „Ty jesteś kapłanem na wieki na wzór Melchizedeka” (Hbr 7, 17b).
A co takiego zrobił ów Melchizedek?
Otóż WYNOSI naprzeciw Abrahama chleb i wino (Rdz 14, 17-20). Poganin przynosi zapowiedź materii Eucharystii!
Czy my też mamy takie spotkania?
By w człowieku, którego tak szybko szufladkujemy jako „poganina” zobaczyć twarz Chrystusa!
Idziemy na procesję – do pogańskiego świata?
Gdzie jest jednak granica między wiarą, a pogaństwem?
A może zanim ponownie (za rok) popatrzę w oczy przechodniów, szukając Jego wzroku, poszukam DZIŚ tego wzroku w Słowie Bożym?
Odnalazłem dwukrotnie Jego spojrzenie.
On spojrzał na mnie – poprzez dwukrotne rozmnożenia chleba.
Oba ukazują jak patrzeć, jak zobaczyć…
Pierwsze z nich (Mk 6, 30-44) odbyło się po zachodniej części Jeziora Galilejskiego, a więc tam gdzie mieszkali Żydzi, członkowie Narodu Wybranego.
Drugie natomiast (Mk 8, 1-9) dokonuje się po wschodniej stronie jeziora.
Uwaga! Tam mieszkali poganie!
Według Tradycji żydowskiej było siedem ludów pogańskich!
I mamy w tym wydarzeniu siedem chlebów, siedem koszy.
Patrząc na ów moment, gdy Jezus rozmnaża chleb dla 4000 pogan myślę sobie jak łatwo jest mówić z moralną wyższością, z politowaniem np. o pogaństwie, liberałach, laicyzacji.
Popatrzmy przez chwilę w twarze tych 4000 ludzi.
Jezus mówi o nich: „Żal mi tego tłumu, bo już trzy dni TRWAJĄ przy Mnie, a nie mają co jeść” (Mk 8,2).
Nazywa ich LUDEM, choć nie byli z narodu wybranego!
Jest na nich tak uważny!
Nie wmawia im ich potrzeb!
On myśli ich potrzebami: „A jeśli ich puszczę zgłodniałych do domu, zasłabną w drodze, bo niektórzy z nich przyszli Z DALEKA” (Mk 8,3).
Nie pyta ich: „czy zasługujecie”?
Patrzy tylko na to, czego potrzebują!
A czy my, choć trochę znamy potrzeby tych, których nie ma z nami?
A tych, których mijamy na procesji?
To gdzie jest granica między wiarą, a pogaństwem?
Na pewno nie jest nią ani Jezioro Galilejskie, ani mury kościelne!
Granica jest w każdym z nas!
Myślę, że warto też zauważyć bardzo istotny szczegół. I to ZANIM ugrzęźniemy w dyskusję, kto ma, a kto nie ma prawa przystępować do Komunii świętej.
Jezus rozmnażał też ryby!
Karmił nimi! Banał?
To ważny sygnał!
Jezusa można dać też w słowie, w geście, w pokarmie, w uznaniu i szacunku dla człowieka!
Tak kult Eucharystii jest owszem szczytem i źródłem, ale nie wyczerpuje wszystkiego!
I tu warto popatrzeć na pierwszych chrześcijan!
Otóż oni nie nosili Jezusa po ulicach!
Oni chodzili po ulicach, a Jezusa mieli w sobie!
I ludzie widzieli w nich żywą Ewangelię!
A my?
Owszem wychodzimy co roku w miasto z Jezusem i może nawet chcemy jakoś o Nim mówić, ale okazuje się, że za bardzo nikt nas o Niego nie pyta.
Tak często czytaliśmy dzień później w gazetach: „a kto to i za ile posprząta, te wszystkie kwiatki?”.
Ludzie pytali chrześcijan o Jezusa, ale WPIERW widzieli w nich miłość, którą ciężko było, tak po ludzku wytłumaczyć!
Zobaczcie jak oni się miłują!
Kim wy jesteście?
Gdzie jest wasza tajemnica?
I wtedy Kościół wskazywał na Eucharystię.
A nasza miłość?
Wychodziliśmy dotychczas na procesje, aby podzielić się swoim szczęściem – spotkania żywego Jezusa?
Przecież to nie uliczny teatr, ani manifestacja!
Przecież nie chodzi o sprint, by zerwać zieloną gałązkę do domu!
Czego jeszcze mogą nas nauczyć starożytni chrześcijanie?
Uczestniczyli we Mszy świętej raz w tygodniu, a przecież chcieli obecności Jezusa codziennie!
Oni brali konsekrowane hostie do swoich domów!
Przechowywali Eucharystię w swoich sypialniach!
Wyobrażam Go sobie w mojej?
Bo jeśli nie, to na ile prawdziwe jest to moje chodzenie z Nim po ulicy?
Na ile mój publiczny akt, ma pokrycie w moim życiu prywatnym?
Hmm, a zatem zanim wyjdziemy z Jezusem na ulicę pytanie jest: czy my w ogóle byliśmy z Nim – W ŚRODKU, tam na Wieczerzy Pańskiej?
Ale nie chodzi o obecność tylko fizyczną!
We wprowadzeniu do mszału czytamy, że kiedy ludzie wierzący w Jego imię schodzą się na mszę, to Chrystus staje się między nimi RÓWNIE obecny, tak jak jest obecny w Eucharystii, na ołtarzu.
Jasne, że jest obecny na inny sposób, ale On naprawdę jest!
Tak przecież mówi Pan: „Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18, 20).
Kiedy rozważałem sens tej Obecności, sens uroczystości Bożego Ciała, odnalazłem na nowo najstarszy fragment o ustanowieniu Eucharystii.
Został spisany przez św. Pawła w 57 roku po Chrystusie (1 Kor 11, 23-26).
W tym samym rozdziale odnajdujemy wstrząsającą konkluzję „gdy się zbieracie, NIE MA u was spożywania Wieczerzy Pańskiej” (1 Kor 11,20).
Wszystko jest niby zgodnie z rytuałem, a jednak apostoł Paweł napisał:
„Udzielając tych pouczeń nie pochwalam was i za to, że schodzicie się razem nie na lepsze, ale ku gorszemu” (1 Kor 11, 17).
Wspomina, że na Eucharystię wnoszone są ze sobą spory!
Zawstydzane są osoby, które nic nie mają!
Tak więc można być na Eucharystii, a znieważać Ciało Chrystusa!
Zapominamy bowiem o słowach: „Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami” (1 Kor 12, 27).
Czemu odebraliśmy Eucharystii walor tej jedności?
To właśnie na niej możemy być JEDNO, mimo różnic politycznych, rasy, stanu posiadania itd.
Tymczasem jest też tak jak wspomina św. Paweł: „Myślę o tym, co każdy z was mówi: Ja jestem Pawła, a ja Apollosa, ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa. Czyż Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was ukrzyżowany? Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni?” (1 Kor 1, 12-13).
A może w imię ks. Rydzyka, ks. Bonieckiego, abp Jędraszewskiego, czy też abp Rysia?
Kogolwiek tu wstawisz, bo go lubisz/nie lubisz, bo jest Twym autorytetem (lub też odżegnujesz go od czci i wiary) to nie jest to jego Kościół, ale Chrystusa!
A my w kogo imię przychodzimy?
Tak już jest, że świat nie może uwierzyć, że Ojciec posłał Jezusa, bo Eucharystia nas nie jednoczy!
Wchodzimy na nią i wychodzimy podzieleni!
Przychodzimy do ołtarza pożarci ze sobą o np. sposób przyjmowania Komunii świętej itd.
Jest milion rzeczy, które stały się celem samym w sobie i to o wiele ważniejszym niż Eucharystia, której mienimy się obrońcami.
Czy naprawdę umiemy przekazać sobie jeszcze znak pokoju?
Nie daj Boże wiedzieć, że właśnie podały sobie dłoń dwie osoby, jedna czytająca „Nasz Dziennik”, a druga „Tygodnik Powszechny”.
To Eucharystia ma nas przetrawić, a my robimy na odwrót.
Wciągamy ją do naszych sporów!
Byłem kiedyś na Mszy świętej, która w pewnym momencie zamieniła się w wiec wyborczy dla „ukochanej partii”. Zarówno w kazaniu, jak i w modlitwie wiernych.
Pewna pani nie wytrzymała i pod chórem powiedziała głośno: „to jest Msza święta, a nie spotkanie wyborcze”.
Usłyszała: „won!”, „lewactwo” i kilka innych Chrystusowych pozdrowień.
Czy tam była wśród nas Wieczerza Pańska?
Na pewno żywe były tam słowa: „A jeśli u was jeden drugiego kąsa i pożera, baczcie, byście się wzajemnie nie zjedli” (Ga 5, 15).
A potem poszli spożywać Ciało Jezusa…
Można je spożywać, nie zważając na Ciało Pańskie jakim jest wspólnota Kościoła!
***
Jakie są ostatnie słowa przed pójściem Jezusa do Ogrójca (J 18,1)???
To modlitwa za nas, abyśmy byli jedno (J 17, 6-26).
Inaczej świat nie uwierzy!
Czy nasze procesje niosą to przesłanie?
Czy my je w sobie niesiemy?
Zazwyczaj bywało tak, że przyjmowaliśmy Komunię Świętą i wychodziliśmy na ulicę…
Tu warto zapytać: gdzie się kończy przemiana eucharystyczna?
Ona się kończy w nas!
Jezus nie przyszedł przecież uświęcać chleb, lecz zbawiać ludzi, zmieniać nasze relacje.
Tak więc ołtarz to początek.
Przemiana ma być w nas!
Jezus zwracał się do św. Faustyny słowami: „Hostio Moja”.
I jeszcze raz św. Paweł: „Czyż nie wiecie, że odrobina kwasu całe ciało zakwasza? Wyrzućcie więc stary kwas, abyście się stali nowym ciastem, jako że PRZAŚNI jesteście. Tak przeto odprawiajmy święto nasze, nie przy użyciu starego kwasu złości i przewrotności, lecz przaśnego chleba czystości i prawdy” (1 Kor 5, 6b-7).
Ksiądz abp Ryś zadaje pytanie: Co jest łatwiej? Trzymać Eucharystię w dłoniach, czy stać się Eucharystią w Jego rękach?
Zrobiliśmy z Eucharystią wszystko, a co ona zrobiła z nami?
***
I ostatnia ważna lekcja dla nas.
Pisałem wielokrotnie o liście św. Pawła do Koryntian.
Ponad 30 lat później powstała Ewangelia wg św. Jana.
Był to czas, gdy kościoły, które zakładał apostoł Jan były mocno podzielone.
Znów znany nam problem.
Każdy ma jedynie słuszny patent na Kościół.
Zbyt wielu ma też gorący on-line z niebem.
I dla takich wspólnot Jan spisuje wydarzenia z Ostatniej Wieczerzy.
Jan nie zapisał słów przeistoczenia!
Widzimy za to miednicę i Jezusa, który myje nogi uczniom, którzy kłócili się o miejsce przy stole (J 13, 1-20).
Jest miednica i krótkie polecenie: „i wyście sobie powinni sobie nawzajem umywać nogi” (J 13, 14b).
To też jest Eucharystia, która ze stołu wchodzi w nas, między nas!
Chcesz zrozumieć Eucharystię?
A gdzie jest twoja miednica?
Jeden komentarz
Agata
Piękny tekst. Daje do myślenia. Dziękuję!