Miłość niemożliwa JEST możliwa
Miłość niemożliwa JEST możliwa
***
Miłość TA OdWieczna,
jak Uśmiech Emmanuela
…i Ta Śmiertelnie tak Ludzka,
tak Piękna, Ulotna
Jak dmuchawce na wietrze
– Koheleta marności
Jak taniec nocą na przystanku,
gdy Bóg był DJ-em,
a anioły przecież się śmiały
Jak Słońce i Księżyc, w Jej pięknym Kraju,
Jak pierwsze skradzione, w Jej śnie,
banany słodkiego uśmiechu…
Jak muzyka, którą sama jest i była,
Więc nigdy nie znika
***
Miłość
TA w Płomieniu Chwały…
… i Ta w codziennym zmaganiu
i pieluchach zmianie
(To Ta, co w w promykach:
dzień dobry, przepraszam, dziękuję,
tych szeptanych w mroku i blaskach,
spada jak popioły,
jak Perseidy Wstydu,
wprost na gorące – od Teorii Miłości,
te Głowy Mędrców
– i tychże hałaśliwych
Kowali Ludzkiego Losu
i Ludzkiej Godności)
***
Miłość
TA w Chlebie Aniołów…
…i Ta w okruchach spotkań,
które sycą jak Uczta
Choć bywały też takie komunie,
zbyt bliskich aż Dusz, te zachłanne,
gdy Im Więcej Ciebie, znaczyło tym mniej
***
Miłość
TA w zapłakanej Twarzy Boga…
…i Ta w otartej rosie oczu,
(To Ta, po nocnym deszczu
– szalonej miłości – bez tamy)
***
Miłość
TA w Ogniu Krzewu Który JEST,
a się nie spala
…i Ta, która zdejmuje sandały
mej dumy, osądu, oceny
na Świętej Ziemi
Drugiego Człowieka
Tego: kiedyś i teraz:
Po prostu
Bez Ale
Człowieka
w Buczy, i Puebli i Leźnie…
I…tam hen też we Łzach
Tych Pierwszych Ludów,
w dalekiej Kanadzie
Tego w mej Kenii
i na obcym (mych Sióstr i Braci)
– tymże Zachodzie
Tego
i Niemca,
i Żyda,
z Aleppo i z Łodzi
Bo Boski Rybak wciąż w butach Ich chodzi
I Tego Zza Zasiek i Murów
Skąd Pan sam przychodzi,
a w łodzi z Lampedusy się przecież narodził
Tego, któremu pod niechciane tęczowe strzechy
przyniesiono stos,
Bo lepszy karmiony strach (ten przed zarazą),
tak podły i śmierdzący, tym lepem pogardy…
Stos kamieni, stos ognistych obelg
Lepszy serio,
niż TA żywa
pachnąca wciąż Tajemnica?
TA, o Łuku na Niebiosach…
Który wypadnie dziś z rąk Wojowników Boga?
Tęcza zza Potopu
Zawieszona
Jak złamany łuk,
na zielonym też od nadziei
polu Ukrainy
I na Drzewie Pokoju
Tym Drzewie Krzyża,
Co każe widzieć belki w Swym oku
Nie zaś obcą drzazgę,
która wytykana
i wbijana,
tak dla pewności fanatycznym młotkiem,
tym wiesz, no z kosza przemocy…
To tak szybko się drogi, mój bracie, nie goi,
I po nocach, droga siostro, wiesz boli!?
Bóg zaś ukrzyżowany
Nie jest
Wojną
Przymusem
Zniszczeniem
Nienawiścią
Bo Łuk zawieszony w sadach Niebieskich Chmur,
zakwita mocą Przymierza:
Z Każdym,
nie zaś z niektórymi,
jak sam już wiesz,
sądzą Niektórzy
***
Miłość, Ta zraniona,
jak muszla, która daje Perłę Nadziei
wbrew nadziei
Ta uzdrowiona przez Miłość,
która jest Pytaniem i Odpowiedzią
– dla każdej miłości…
Elbląg, 12.08