5 kamyków w Goliata śmierci
Z wielkim bólem, przyjąłem do mej świadomości, fakt śmierci Dawida!
Miał tylko 5 lat.
Kiedy miałem 5 lat, starsi chłopcy mieli już zapewne – swoje pierwsze proce.
Czy strzelałem z takiej? Nie pamiętam.
Wiem, że tak jak reszta chłopców chciałem walczyć ze złem – być jak Rocky, czy Atreyu z Niekończącej się Opowieści.
Potem ja (przyszły pan katecheta) – zamiast walczyć ze złem, wlazłem do klasy (po piorunochronie), by podłożyć pani katechetce pinezkę na jej krzesło.
Ta sama katechetka – opowiedziała mi (po raz pierwszy) historię – biblijnego Dawida, który miał 5 kamyków przeciwko złu Goliata („Wziął w ręce swój kij, wybrał sobie pięć gładkich kamieni ze strumienia, włożył je do torby pasterskiej, którą miał zamiast kieszeni, i z procą w ręce skierował się ku Filistynowi” 1 Sm 17,40).
Myśląc o Tobie Dawidku i modląc się za Ciebie, pomyślałem o 5 kamykach – o Twoich –
5 latach życia.
Z jakim złem musiałeś się zmierzyć Dawidzie?
Nie kieruje żadnych wyroków, kto personalnie (i w czyjej historii życia) staje się Goliatem.
Bo nie oskarżenia są celem – pamięci o Dawidzie!
Oskarżenia – nie były dla mnie (jakimkolwiek) sensem po pogrzebie 10 letniej Kristiny z Mrowin!
Zbyt wiele sam nagrzeszyłem w moim 40 letnim życiu, by mieć czelność osądzać (w komentarzach pośmiertnych) – kogokolwiek!
Owszem byłem wściekły (na wielu ludzi) po śmierci 2 letniego – Alfie Evansa.
I nadal jestem, gdy widzę, jak ktoś chce być „bogiem życia i śmierci” i rości sobie takie prawo (w imię własnej wolności, ignorując wolność 2 osoby).
Nie osądzam życia 2 osoby – nie chcę być Bogiem!
Bywam emocjonalnie zły na jakiś konkretny czyn (wiem, że zło trzeba nazwać po imieniu, lecz wolę dokonywać ekspiacji za swe grzechy, niż piętnować i bić się w czyjeś piersi).
Tymczasem kiedy myślę – o kamykach życia małego Dawidka …..
….myślę również o „kamykach”, które KAŻDE dziecko
– nosi – w „dziurawej kieszeni swego życia”.
Żeby było jasne – nie piszę poniżej (stricte) o życiu Dawida, bo nie mam do tego żadnego prawa!
Jedyne co warto – to pomodlić się za jego rodzinę i za jego duszę – i zamilknąć patrząc na krzyż Chrystusa!
Ale ten temat – rezonuje myślami o DZIECIACH (ogólnie).
Myślę o „kieszeni” w „psychofizycznym stroju” dziecka – jakim jest jego bezbronność.
W tym symbolu – „dziurawej dziecinnej kieszeni życia” kryję się (dla mnie) również 5 kamyków, które mogą przecież ruszyć (w nas dorosłych) – „lawinę dobra”.
To:
1. Niewinność.
2. Godność dziecka (dla mnie też w kategorii Dziecka Bożego)
3. Zaufanie wobec dorosłych.
4. Uśmiech dziecka (dla mnie to też uśmiech samego Pana Boga, Jego refleks)
5. Miłość – bez kalkulacji i wyliczania „od -do”
W naszym świecie zdarzają się niestety (zbyt często) ogromne społeczne głazy, które powodują lawiny, ale nie dobra – lecz indywidualnego (lub systemowego zła wobec dzieci). Powodują destrukcję. Zniszczenie. Często – na całe życie.
To nie tylko przemoc fizyczna i emocjonalna. To bolesny i dojmujący kryzys męskości i ojcostwa – (też tego duchowego). Można przecież „promieniować ojcostwem”, jako świecki lider wspólnoty, jako pan katecheta, jako ksiądz, jako proboszcz parafii.
Takiego kiedyś miałem proboszcza. Stara szafa w zakrystii pachniała naftaliną, ale to miejsce miało w sobie wymiar – duchowego ojcostwa. Przyszły nowe, mniej skrzypiące szafy i nigdy już tego nie doświadczyłem.
Goliatem systemu jest również – „zamiatanie” pod dywan – przemocy seksualnej wobec dzieci.
Dziś jednak chce stanąć w zadumie wobec faktu – Goliata śmierci.
Śmierć jest śmiercią – faktem bezlitosnym i nigdy osobie, która jest w żałobie, nie oferował bym „u-sens-ownienia” śmierci – mą teologiczną ekwilibrystyką.
Piszę to bardziej sobie, bo tak często przeraża mnie śmierć najbliższych, i tak cholernie boję się tej własnej.
Mam wciąż jednak 5 „małych kamyków”: wiarę w zmartwychwstanie, modlitwę osobistą, Komunię Świętą, spowiedź, wspólnotę braci i sióstr wierzących w zwycięstwo Jezusa.
Jezus pokonał moc Goliata-śmierci!
Również przez te 5 głównych ran, które są wpisane np. w krzyż jerozolimski.
Boję się śmierci, a z 2 strony jestem chrześcijaninem i jakże „ładnie” pisał o nas chrześcijanach rzymski satyryk (z II wieku po Chrystusie) Lukian z Samosat:
„Ci opętańcy uroili sobie naprzód, że całkowicie będą nieśmiertelni i że żywot ich czeka po wieki (…)”
Stoję jako ten „opętaniec”- tak duchowo, przy grobie: Dawida, Kristiny, Alfiego Evansa, Vincenta Lamberta, Pawła Adamowicza, 15 letnich dziewczyn z Koszalina (które zginęły w escape roomie – Amelia, Wiktoria, Julia, Karolina i Gosia), oraz małego Ignasia.
Te śmierci w ostatnich długich miesiącach mocno wstrząsnęły mym duchowym światem.
Jestem takim „opętańcem” i pamiętam, że: „to nie jest tak, że oni umarli, a my żyjemy. To oni żyją, a my umieramy” (ks. Piotr Pawlukiewicz)
Wierzę w duszę nieśmiertelną, w ciała zmartwychwstanie, w życie wieczne!
Albowiem: „jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara (…) Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli (…) I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni” (1 List świętego Pawła do Koryntian, rozdział 15)
Dawidku dziecino, już Ciebie nikt – nigdy nie skrzywdzi!
Opowiedz Jezusowi też o naszym życiu,
o naszych 5 kamykach,
o naszych Goliatach.
Tylko On zna sposób je zwyciężyć!