C. S. Lewis,  Jezus Chrystus,  Muzyka,  Wiara

O LWIE w reggae, Pszczynie, Narnii i Biblii.

Uwielbiam lwy.

Kiedy (ostatnio) byłem w oliwskim zoo – to jak na złość – pochowały się w krzaczorach (ucinały sobie zasłużoną drzemkę).

***
Bardzo lubię kamienne figury lwów.

Bardzo się ucieszyłem, kiedy zobaczyłem jedną z nich – w Pszczynie.

Musiało to wyglądać dość zabawnie. Cała moja rodzinka robiła właśnie fotki zamku (bądź też sobie – z zamkiem), a ja pognałem zrobić fotkę głowy lwa. Była piękna i majestatyczna.


Nikt o tym nie wiedział, ale właśnie W TYM momencie trafiłem – „przez szafę mego umysłu i wyobraźni” do pewnej pięknej krainy.

A wszystko to – w ułamku wzruszenia.
Lew to TAKŻE – tylko (i AŻ!) – symbol – zupełnie INNEGO LWA.
Jak odkryłem Jego KRAINĘ?
***
Kilka dni temu byłem na koncercie genialnego zespołu: ETNA KONTRABANDE (duchowa uczta, radość, energia, momenty zadumy, cała kapela dynamit dobrych wibracji– polecam!, wydają 5 płytę jesienią – na swe 20 lecie!).
Patrzę na syntezator, a tam nalepka z lwami.
Patrzę na fryzurę wokalisty Łukasza, a tam kolejny „lwi wątek” – dredy (niektórzy zwą je „loki lwa”).
Łukasz (co za energia sceniczna, petarda!) – przypomniał mi – jedno z MOICH pierwszych skojarzeń – z OWYM LWEM.
To była jedna z pieszych pielgrzymek: Elbląg – Jasna Góra.
Łukasz (wówczas jeden z młodszych uczestników grupy Pomezania Malbork) śpiewał piosenkę: Hej Jezu królem tyś!
Pamiętam jak genialnie intonował słowa: „Hej o hej, o Lwie Judy”.
Nie kumałem wtedy: co ma wspólnego Jezus – z jakimś Lwem Judy?

Ciekawy zbieg okoliczności, że ową chrześcijańską pieśń – o LWIE JUDY – poznałem PO RAZ PIERWSZY – dzięki człowiekowi, który po latach (jako wokalista zespołu grającego reggae) będzie miał na głowie fryzurę, która symbolizuje (w tej muzyce) – m.in. grzywę LWA JUDY.
Oczywiście to nie jedyna interpretacja!
Czasami to znak jedności z naturą.
Dread-locks nie można też ograniczyć do reggae, bo są znane już 2500 lat p.n.e. (a na Jamajce miały się pojawić około roku 1950).
Mnie interesuje jednak motyw „loków LWA”.
Jedno z wielu znaczeń dredów – odnosi się do proroctwa w Starym Testamencie, które ZAPOWIADA osobę Jezusa – Lwa z pokolenia Judy.
W księdze Rodzaju 49,8-10 – podane jest ostatnie przemówienie Jakuba – do jego 12 synów. Z nich wywodzi się biblijny naród wybrany.

Jakub nazywa czwartego z braci: „młodym lwem”.
Prorokuje, że w jego rodzie będzie KTOŚ komu: „posłuch okażą narody”.
Z pokolenia Judy pochodzą: Dawid, Salomon i Jezus.
Jakub mówił o lwie, który otrzyma berło. O znakach władzy tego lwa.

Chrystus nie miał berła i korony, prócz korony cierniowej i „tronu krzyża”.
Jakub też dodaje, że ten LEW: „swojego osła przywiąże do winnego krzewu”.
Jezus – nie najechał odbić Jerozolimy z rąk pogan. Wjechał na ośle.
Mówił, że jest winnym krzewem, a my w relacji osobistej z Nim – jego latoroślami.

***
Tytuł „Lew z pokolenia Judy” jest TEŻ w Apokalipsie św. Jana.
Co tam czytamy?
„(…) Jeden ze starszych rzekł do mnie: Nie płacz!

Oto zwyciężył Lew z plemienia Judy, potomek Dawida. On otworzy zwój i siedem pieczęci. Na środku tronu (…) zobaczyłem stojącego Baranka – jakby złożonego w ofierze” (Ap 5, 5-6a)
Zmartwychwstały Pan – to Lew Judy, to Baranek wielkanocny.
***
Kiedy więc piszę o lokach Lwa – to kompletnie nie chodzi mi o millenarystyczno-mesjański kult rastafariański, który zapoczątkował Marcus Garvey (który też ma różne odłamy i nie ma tam jednolitych dogmatów i interpretacji).
Nie znam się na tym i nie na moją głowę są historie o etiopskim cesarzu Haile Selassie I (pomysły nawet, że był inkarnacją Chrystusa). Nazywano go: Walecznym Lwem Judy.
Różne są też interpretacje religijności Boba Marleya.  Nosił pierścień z wygrawerowanym Lwem Judy. Śpiewał o Nim (np. „Lion of Judah”, „Iron. Lion. Zion”). Był związany z ruchem Rastafari (w późniejszym okresie życia). Wychowany w społeczności chrześcijańskiej (z silnym wpływem elementów religii plemiennej). Był w pewnym czasie pod wpływem jednego z odłamów Rastafari – 12 Plemion Izraela. Śmiertelnie chory przyjął chrzest w Etiopskim Kościele Ortodoksyjnym.
***
Natomiast w reggae, które bardzo lubię – zdarzają się wezwania modlitwy do JAH. Nie każdy (z rastafarian) – rozumie to słowo tak samo.
Dla mnie ważny jest fakt, że to skrócona forma imienia BOGA JAHWE.
Słowo Alleluja – czyli HALLELU-JAH – oznacza: chwalmy, wysławiajmy Jahwe (Pana).
Bo świat muzyki reggae to też zespoły chrześcijańskie i katolickie.
O zwycięskim Lwie Judy – Jezusie śpiewają np. Maleo Reggae Rockers, Propaganda Dei, Good God (tworzą go kapłani katoliccy oraz ludzie świeccy).
***
Kolejny ważny trop:
Nie czas i miejsce pisać TERAZ,  jak C.S.Lewis odnalazł na nowo Chrystusa (dzięki przyjaźni z profesorem J.R.R Tolkienem).
Istotne jest, że po tym „powrocie” stworzył: „Opowieści z Narni”.
Dzięki ich lekturze zakochałem się mocniej w Jezusie i zacząłem więcej czytać Biblię.
Jest tam postać Aslana (co po turecku znaczy: LEW).
Lew Aslan – to symbol Chrystusa.
Ilość biblijnych aluzji, metafor, alegorii (w 7 tomach) to temat dobry – do co najmniej habilitacji.
Aslan umiera za grzech: „syna Adama i Ewy” – Edmunda i „powraca”.
Przywołam tylko dwie ważne sceny z tej książki.
Kiedy dzieci mają wrócić z Narnii (do swego świata) bardzo płaczą, że nie spotkają już Aslana:
„ -Tu nie chodzi o Narnię, wiesz przecież – łkała Łucja

– Tu chodzi o CIEBIE! Nie spotkamy Ciebie!

A jak mamy żyć, nigdy już Ciebie nie spotykając?

-Ależ spotkasz mnie jeszcze, kochanie – powiedział Aslan

– Czy ty…czy tam jesteś również, panie? – zapytał Edmund

– JESTEM – rzekł Aslan – Ale tam noszę inne imię. Musicie mnie rozpoznać pod TYM imieniem”.

W tym samym (trzecim tomie): „Podróż Wędrowca do ŚWITU” bohaterzy docierają do Krainy, gdzie odnoszą wrażenie, że niebo łączy się ziemią.

W pewnym momencie słyszą:
„-Chodźcie, śniadanie czeka – powiedziało jagnię swoim słodkim, mlecznym głosem

(…) dostrzegli ognisko płonące na trawie i piekące się na nim ryby (….)

– Powiedz nam, jagniątko – zapytała Łucja – czy tędy wiedzie droga do Krainy Aslana? (…)

– Do mojego kraju można się dostać z każdego świata – powiedziało JAGNIĘ,  a kiedy to powiedziało jego śnieżna biel rozkwitła w ciemne złoto, jego rozmiary zmieniły się nagle i stało się samym Aslanem, wznoszącym się nad nimi i rozsiewającym światło z płomienistej grzywy”.

To pisał człowiek, który znał historię Jezusa (Lwa Judy/Baranka Bożego), który nad jeziorem Galilejskim urządził takie samo śniadanie (z rybnym grillem) – tuż po swoim zmartwychwstaniu.

Byłem w tym miejscu (w Izraelu) lecz to już inna historia.
Aslan odsłonia SWĄ PEŁNIĘ  (dzieciakom z „Opowieści z Narnii”) – w  7 tomie p.t. „Ostatnia bitwa”.

To piękna alegoria Apokalipsy i końca świata, lecz to już inna historia (zachęcam do lektury wszystkich 7 tomów!).
Wierzę, że prędzej, czy później odsłoni SWE OBLICZE każdemu z nas (ale to już inna historia – twoja, moja, nasza…)
***
Zauważyłem (pisząc ostatnio o alegoriach chrześcijańskich u Tolkiena) że takie „czytanie Ewangelii” przeraża niektórych chrześcijan.

Czemu boimy się Bożego daru wyobraźni?

To co uczył Jezus nie jest MNIEJ prawdziwe przez to, że używał metafor, symboli.
Bóg komunikuje się w Biblii przez ludzkie słowa i dlatego też – KSIĘGI TE – utkane są z wielu różnych gatunków literackich.
Jedni autorzy biblijni używają elementy mitów, czy alegorii baśniowych (np. Lewiatan) po to by przekazać COŚ nie mniej PRAWDZIWEGO, niż TE księgi,  gdzie inni autorzy używają – historii stricte.

***
Czyż wiara nie może być poruszona przez Ducha Świętego, gdy odkrywamy bogactwo chrześcijańskich metafor u Tolkiena, czy Lewisa?
Nie dlatego, że chcemy narzucać „klisze” naszej religii, tak by pasowały do Śródziemia, czy Narnii, ale dlatego, że ci ludzie tak żyli, tak myśleli.
Ja to jedynie odkrywam – w listach Tolkiena czy Lewisa.
***
Mieszkam w mieście, gdzie lwy są ważnym symbolem.
Herb Jerozolimy (miasta, które również jest mą „duchową stolicą”) ma w sobie – postać stojącego Lwa Judy.


***
Mój kolega-ksiądz przed pójściem do seminarium był częścią świetnego zespołu  reggae – Jordan (Starogard Gdański wymiata)
Miał też dredy, które ściął. Widziałem je lata-lata później.
Nigdy nie planowałem nosić dredów.
Gdyby jednak tak mi się „zadziało” w głowie, to nosił bym je świadomie – jako znak oczekiwania na powtórne przyjście Chrystusa – zwycięskiego Lwa Judy.
Póki co:
Wzruszam się oglądając i czytając „Opowieści z Narnii”.

Wzrusza mnie każdy tekst o lwie Aslanie.
Szukam w Słowie Bożym – Lwa i Baranka Bożego.
Odnajduje piękne duchowe treści w muzyce reggae.
***
Lew z Oliwy. Lew z Pszczyny.

Lew w dredach i muzyce. Lew w Narnii.

Lew w Biblii.
Dla kogoś może to być łopatologiczne łączenie. Naciąganie.
Dla mnie to „obcowanie” z Tajemnicą, która przemawia do SERCA – zarazem TAK SAMO i  zarazem ZUPEŁNIE INACZEJ.
Różne są wrażliwości.
Moja jest taka, że jak widzę lwa, to czuje jakiś up-date duchowy.
***
P.S.
Utwór i teledysk Newsboys „God’s not dead” (z filmu o tym samym tytule):
„Mój Bóg nie umarł. On z pewnością jest żywy. Żyje wewnątrz nas. Ryczy jak lew”

Rockowa dusza. Studiowałem m.in. teologię czy psychologię kliniczną. Nauczyciel od 2006 roku. Ciekawy świata i ludzi. Troszkę romantyk starej daty:) Uwielbiam zespoły Depeche Mode, Coma, Anathema. Również kino, smak kawy, twórczość J.R.R. Tolkiena oraz C.S. Lewisa. Przygoda z blogiem trwa od 16.07.2019 roku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.