Film,  Maryja,  Muzyka,  Wiara

The Beatles, James Bond i decyzja Maryi

Czterdzieści dziewięć  lat temu (6.03.1970) – ukazał się ostatni singiel The Beatles (wydany przed rozpadem zespołu).

Utwór: „LET IT BE” – został przez magazyn Rolling Stone – umieszczony na 20 miejscu – listy 500 utworów wszechczasów.

Przez lata, tak wiele osób interpretowało postać z piosenki, jako Matkę Jezusa.

Paul przyznał swemu biografowi:

„Słowa Maria Matka czynią z utworu na poły religijną piosenkę i nie mam nic przeciwko takiemu odczytaniu. Jestem szczęśliwy, jeśli ludzie chcą w taki sposób umocnić swoją wiarę. Osobiście nie mam nic przeciwko temu. Myślę, że wspaniale jest wierzyć, szczególnie w świecie, w którym przyszło nam żyć obecnie”.

Prawda była o wiele bardziej dosłowna. Możemy o tym przeczytać, w autoryzowanej biografii Mc Cartneya („Many Years from Now”).

To była jedna z tych niespokojnych i krótkich nocy.  Artysta spotyka w trakcie snu swą biologiczną matkę. Mary Mohin Mc Cartney zmarła na raka piersi, gdy Paul miał 14 lat. Słyszy od tej kochanej osoby tak bardzo kojące słowa, które sparafrazował w utworze jako: let it be.

Krótko po tym śnie poznaję (swą przyszłą żonę) – Lindę Eastman. Był przekonany, że to matka postawiła Ją na drodze swego życia.

Lindę słyszymy w chórkach, w trakcie sesji kończącej nagranie utworu – Let it be (i zarazem też ostatniej sesji zespołu – 4.01.1970).

Co znamienne (w 1998 roku), podczas pogrzebu Lindy (przegrała również z rakiem piersi),  700 osób zaśpiewało właśnie – LET IT BE.

Przejdźmy jednak do tekstu:
„Gdy nadchodzi dla mnie czas kłopotów, przychodzi do mnie matka Mary mówiąc słowa pełne mądrości: niech tak będzie! I w mojej czarnej godzinie, ona stoi tuż przede mną mówiąc słowa mądrości: niech tak będzie. Szepce słowa mądrości: niech tak będzie” (za: tekstowo.pl)

Czy da się wyobrazić taką sytuację, że gdyby Maryja mówiła po angielsku, to Jej słowa, (wypowiedziane przy Zwiastowaniu), brzmiałyby właśnie: LET IT BE?
Niech tak będzie, niech się tak stanie: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według Twego słowa” (Ewangelia według świętego Łukasza 1, 38b).

Przeczytałem kiedyś u Carlo Carretto szokującą historię. Pracował jako meteorolog na pustyni.

Tam poznał, żyjących pod namiotami wynędzniałych robotników, którzy uprawiali oazy.

W czasie jednego z wieczorów opowiedzieli mu historię o zaręczynach pewnej dziewczyny (z mężczyzną z innego obozu).  Z racji młodego wieku nie mieszkała jeszcze u swego przyszłego męża.

Caretto powiązał to z urywkiem Ewangelii, który mówi o Maryi zaręczonej z Józefem, z którym jeszcze nie mieszkała. Dwa lata później zapytał o zaręczonych. Milczeli zakłopotani, a jeden ze służących przesunął ręką po szyi, z charakterystycznym gestem, który oznacza: uduszono dziewczynę.

Przed ślubem zaszła w ciążę, a honor rodziny domagał się ofiary.

Kiedy czytałem historię, którą przeżył – Carlo Carretto, pomyślałem kolejny raz o tak znanym nam urywku Ewangelii: „Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego”(Mt 1,18).

Przyzwyczaiłem się do nieruchomych figur przy ołtarzu, do obrazów Maryi odzianej w szaty królowej. Już chyba zapomniałem, jak jest mi bliska – szczególnie w tej ewangelicznej scenie.
Spojrzeć tak z wiarą i realizmem na historię Maryi. W świetle prawa jest niewesoło.

Jest w ciąży, a nie mieszka jeszcze z Józefem. Wokół niej widać wiele oczu.

Święcących – jak oczy szakali, które nastają na owce. Oczy mieszkańców Nazaretu, które śledziły młodą nastolatkę-matkę i pytały z podejrzliwością:  w jaki sposób postarała się o dziecko? czy nie jest rozpustnicą?

I co miała im powiedzieć?  Że to sprawa Ducha Świętego i że Bóg jest Ojcem przyszłego Dziecięcia?

Kto by jej uwierzył?

Kiedy czuję totalną bezsilność myślę właśnie o tej scenie. Maryja – mała, słaba, bezbronna, ciężarna. Wystarczyło, aby Józef poszedł do synagogi, a nie zabrakłoby gorliwców z kamieniami.
„Dla Boga nie ma nic niemożliwego”- czy tak się modliła w chwili, tak ciężkiej próby: LET IT BE?

Jako nastoletnia dziewczyna (najprawdopodobniej około 13-15 lat) została zaręczona Józefowi. Zaręczyny (zaślubiny) to był faktycznie – pierwszy etap małżeństwa.

Takie zaręczyny (w tamtej kulturze) miały poważne skutki prawne. Jeszcze przez rok nie mogli mieszkać razem, a tym bardziej współżyć. Dopiero po roku narzeczeństwa była impreza oraz dopełnienie ślubu (wraz z zamieszkaniem u męża).

Czyli w czasie, gdy Józef budował dom dla swej małżonki-dziewicy, to wtedy właśnie przychodzi Archanioł Gabriel i mówi, że mocą Boga (jeśli się zgodzi) – pocznie się w łonie Maryi – Syn Boży.

Kiedyś widziałem taki mem:
Z jednej stronny – Bond, który prosił zawsze o „wstrząśnięta nie zmieszaną” Martini.
Z drugiej strony Maryja – „zmieszana” słowami Gabriela , ale „niewstrząśnięta” (bo ugruntowana w wierze)!
Wiem, że to tylko głupia gra słów, ale mówi o czymś ważnym.

O czymś co zarówno wstrząsa nami i miesza w głowie.

Próbujemy Boga zamknąć w pudełku naszego umysłu. Jeśli pasuje nam Jego działanie, do tego co dla nas jest realne i możliwe to O.K (może i się wydarzyło).

Ale ponieważ nie było to wówczas in vitro, to wielu uważa to za rodzaj legendy.

Tymczasem to co niemożliwe (dla człowieka), nie jest takie dla Boga.

Jeśli byłoby dla Niego niemożliwe, począć się w Maryi w tak „nierealny” sposób, to w ogóle można mówić o Jego wszechmocy?

Ostatni wątek:
Titanic – jako love story się chowa. To jest dopiero historia miłości!
Józef nie chciał ukamienowania, które groziło Maryi, za zdradę Prawa. Co mógł zrobić?

Chciał Ją oddalić z domu, by uniknęła kary śmierci. Tak robiąc brałby całą odpowiedzialność na siebie. Byłby przecież rogaczem! Wytykanym zerem, którego kobieta zdradziła. No bo jak to?

Poszła (około 150 km) do Ain-Karim (do ciotki Eli w górach) i wraca na przełomie: 3-4 miesiąca ciąży – do Nazaretu, gdzie chłop tęskni i buduje dom.
Oj bił się chłop z myślami (cholernie to musiało być trudne…).

Z czasem też powie Bogu – LET IT BE!
Lecz to już inna historia (…)

Lubię się modlić nucąc pieśń – The Beatles!

 

Rockowa dusza. Studiowałem m.in. teologię czy psychologię kliniczną. Nauczyciel od 2006 roku. Ciekawy świata i ludzi. Troszkę romantyk starej daty:) Uwielbiam zespoły Depeche Mode, Coma, Anathema. Również kino, smak kawy, twórczość J.R.R. Tolkiena oraz C.S. Lewisa. Przygoda z blogiem trwa od 16.07.2019 roku.

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.