Wspomnienia z Ziemi Świętej – 1. Betesda
Beth hesda – znaczy po hebrajsku: dom miłosierdzia/ dom łaski.
Czy ta piękna nazwa przekładała się (przekłada się) na rzeczywistość – tak w czasach Jezusa, jak i podczas mej wizyty w tym miejscu?
Bo to słowo tłumaczy się również jako – dom wstydu
1.
Jest upał. Wraz z grupą pielgrzymów skupiamy się gęsto na ławkach (wśród malutkiej oazy cienia). Chłonę cień, ale jeszcze bardziej – kolejną opowieść. Łaknę ich, jak kania dżdżu. Nie czuje się jednak w Izraelu jak stary grzyb. Ten frazeologizm odpowiada mi o wiele bardziej – w wersji red. S. Dubisza – „Uniwersalny słownik języka polskiego”.
Tam jest mowa o ptaku – kani, który pojawia się przed deszczem i kwili, domagając się picia. Takie jest też moje pragnienie duszy. Coś we mnie kwiliło w Polsce – już od dawna.
Za dużo słów na spierzchniętym języku. Za dużo pustych słów wokół („Czcze gadanie i puste obietnice. Zdradzający Judasze i wątpiący Tomasze. Nie stój tak krzycząc. Zrób coś z tym” – Depeche Mode „Judas”). Mój krok?
Chcę słuchać! Poczuć się znów Jego uczniem.
Zejść z piedestałów i moich katedr.
Zejść nie tylko pod powierzchnię archeologiczne, ale też pod powierzchnię tego, czego niby tak bardzo pragnę – czego niby pragnę najbardziej.
Bo może kryje się tam – coś głębiej. Chce odnaleźć u źródeł mej wiary – choć kilka ożywczych kropel. I tak też jestem w najważniejszych miejscach, o których słuchałem i gadałem przez wiele wiele wiele lat. Więc serce mi trzepocze – jak tej kani – przed deszczem. Pragnę przemoknąć choć troszkę tym deszczem nowych doświadczeń. Zrozumieć siebie i te żywe pulsujące tkanki Biblii, jakimi są szlaki Ziemi Świętej.
2.
Sadzawka Betesda była wybudowana – 2 wersje – 200 p.n.e., lub też w 22 p.n.e. Była zaginiona i zasypana. Przez wieki nabudowano na niej mnóstwo. W II-III wieku po Chrystusie miała tu powstać świątynia Eskulapa, pogańskiego boga zdrowia.
W roku 1856 sułtan Abdul Meschid I, który panował wówczas nad Palestyną, przekazał ten teren Francuzom. Dzięki intensywnym pracom archeologicznym (od 1862 do lat 60-tych XX wieku) odnaleziono miejsce, którego szukano w IV wieku.
Bo przecież w 70 roku n.e. Rzymianie praktycznie zrównali z ziemią teren Jerozolimy. Jerozolima z czasów Pana Jezusa jest kilka metrów pod poziomem tej współczesnej.
Odkrycie wykopalisk Beth hesda potwierdza piękną historię z Ewangelii (J 5,1-8).
Oglądam z nosem detektywa zarysy tej biblijnej sadzawki. To co widzę potwierdziło w XX wieku (bardzo dokładnie) wiele szczegółów architektonicznych, które podawał ewangelista Jan – koniec I wieku n.e.
O czym jednak opowiada to miejsce – MEMU SERCU?
Bo to realne miejsce. Mowa jest o realnym człowieku i o jego realnych pragnieniach (dosłownie i w przenośni). A Bóg nie sieje Swych słów tak just like that.
3.
Otóż – to miejsce było myjnią dla zwierząt. Stąd też inna jego nazwa: Brama Owcza. Do Jerozolimy wprowadzano wiele wiele zwierząt. Tutaj je zaś myto. Było to też miejsce wszelkiego choróbska. Tłumy chorych ludzi.
Czytamy w tekście biblijnym – o paralityku, który od 38 lat (swej choroby) czekał – przy TEJ właśnie sadzawce – na uzdrowienie.
W czasach Jezusa Żydzi mieli pewną legendę.
Anioł, który był odpowiedzialny za zanoszenie do nieba ofiar ze świątyni, czasami miał tak dużo roboty, że zwyczajnie nie wyrabiał i haczył swym skrzydłem o wody sadzawki. Wtedy następował czas uleczenia.
Wszystko byłoby super cudnie, ale przecież ludziska się tam strasznie pchali. Co bogatsi opłacali noszowych, którzy czuwali by nie przegapić wyścigu. Było w tym sporo chamstwa. Byli też tacy, co nigdy nie dopuszczali tych słabszych do sadzawki.
Niestety do dziś zdarzają się tacy „religijni sprinterzy”, którzy depczą tych idących wolniej, lub tych co już padli X lat temu.
Pewnie krążyła tam jakaś „straż miejska”, by ci biedni ludzie nie leżeli w „dobrej miejscówce” non stop. Miała głębokość 10 m i powierzchnie około 120 na 160 metrów. „Wygrywał” tylko jeden!
To było cholernie trudne miejsce! Co mówią nam więcej historycy?
Tam był – zbawienny CIEŃ. Bo i 5 krużganków i wilgotno.
Więc widzimy też drugą stronę medalu. Bogaci ludzie w ciągu skwaru dnia odpoczywali sobie i gapili się na chorych biedaków.
Dom wstydu, zamiast domu miłosierdzia!
4.
Przychodzi Jezus Chrystus i zadaje temu paralitykowi – z pozoru bezczelne i totalnie głupie pytanie: „Czy chcesz stać się zdrowy?”.
I uwaga ten człowiek nie odpowiada od razu: no kurde jasne, że chce!
Choć chce tego bardzo! Nie po to tam mieszka – praktycznie całe swe życie. Tam gdzie jest słowo „nosze”, mamy grecki termin, który oznacza też: namiot, łóżko. Ten facet żył tam i mieszkał. Co za masakra!
I zaczyna swą odpowiedź Jezusowi: „Panie NIE MAM CZŁOWIEKA…”. Może to jest jego głębszy ból??
Cierpi jak wielu z nas na brak dotyku, wrażliwości. Nosi w sercu dziurę, bo w tłumie ludzi – NIE MA CZŁOWIEKA.
Owszem dodaje za chwilę: „….aby mnie wprowadził do sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody”.
Ale czy pod tym pragnieniem ZDROWIA – nie ma nic więcej?
Przychodzi człowiek – Jezus Chrystus i swą Boską mocą mówi: „Wstań, weź swoje nosze i chodź”. Lecz wcześniej jednym pytaniem – pokazał mu szerszą i głębszą perspektywę.
Tak potrzebujesz uzdrowienia, ale też jest paraliż społeczny. Jest paraliż braku dotyku. Paraliż relacji. Paraliż lęku.
Idźże stąd chłopie – do LUDZI.
Bo każda najbardziej deficytowa sadzawka życiowa – może też stać się strefą komfortu.
5.
Kiedy oglądałem te starożytne ruiny napotkałem tam – wydzieloną STREFĘ CISZY.
Widziałem jak mi (i też wielu z naszej grupy) strasznie trudno z nią obcować. Jak lubimy wszystko zagadać.
A z drugiej strony ludzie walą drzwiami i oknami na rekolekcje ignacjańskie, czy na jakiś weekendy w Tyńcu.
Trzeba sobie wyszarpać komfort ciszy. By spotkać siebie, a w sobie też Jego obecność.
6.
To również miejsce – takie osobiście o mnie.
Byłem tam dokładnie w 39 roku mego życia. Jedną z intencji tej pielgrzymki do Ziemi Świętej – było dziękczynienie Bogu – za proces leczenia „mych 38 lat paraliży” (różnych chorób).
Wciąż potrzebuje anioła. Jest nim najczęściej drugi człowiek, który jak starszy brat podprowadza mnie pod Źródło.
W mych duchowych i fizycznych paraliżach mogłem spotykać Jezusa (również przez przyjaciół i ludzi, którzy przeszli przez takie same doświadczenia).
To są te poruszenia. Gdy dzielisz się bólem, słuchasz, kroczysz razem we wspólnocie. To może być kierownik duchowy, a czasem dobra psychoterapia. Bo są różne poruszenia. Doświadczałem i doświadczam ich we wspólnocie Kościoła, której bardzo potrzebuje.
Były też liczne poruszenia dobrem i wrażliwością (od wielu ludzi) – tych „spoza” kręgu wierzących, lub na „krawędzi” wiary (często mieli w sobie więcej blasku Chrystusa, niż Ci mający cały Facebook zalepiony w postach religijnych; więcej niż ja również).
Nauczyłem się, że Pan Bóg faktycznie może przychodzić – przez najmniej oczekiwane osoby do mego życia.
7.
Jak już jesteśmy przy sadzawce Betesda koniecznie trzeba wejść – do praktycznie przylegającej do tego tereny Bazyliki Św. Anny. To była matka Maryi. Tutaj Maryja się narodziła, wychowywała.
Tu przybywali już od V wieku pielgrzymi. Obecny kościół jest jednak z czasów krzyżowców.
Nie ma właściwej symetrii. Zrobiony jest troszkę tak, że zdaniem niektórych naukowców nie ma prawa stać. To, że stoi zadziwia architektów. Ale panuje w nim niesamowita akustyka. Non stop ktoś coś śpiewa, by usłyszeć ten efekt.
Jakże łączą się te dwa miejsca.
Obok – Betesda – miejsce wstydu, w którym było tez miłosierdzie.
Tutaj mamy niedoskonałość, w której jest piękno.
Miejsca naszych słabości mogą być miejscem cudu. Tam często słychać Jego śpiew.
8.
Wracając do „poruszeń” sadzawki i wstydu.
Moim zdaniem – zarówno pan Smarzowski, jak i pan Sekielski, również poruszyli jakoś taflę wody naszej polskiej sadzawki. Sprowokowali czas bardzo bolesnych terapii. W końcu!
Jesteś pewien, że Pan działa – tylko przez „swoich”, tylko przez „naszych”? Różnie działa anioł.
Czy było jednak potrzebne aż 22 milionów wyświetleń na YouTube („Tylko nie mów nikomu”), by móc usłyszeć w kościołach list biskupów (niestety nie we wszystkich!), który dosłownie cytuje głos konkretnych ofiar (tych z dokumentu p. Sekielskiego)?
Co z tego poruszenia pozostało?
Wierzę, że trwa jakiś proces. W wielu miejscach jak krew z nosa. Ale trwa. Ostatnio papież Franciszek napisał takie słowa do kapłanów na całym świecie (ja biorę to do siebie):
„Nie zniechęcajmy się! Pan oczyszcza swoją Oblubienicę i nawraca nas wszystkich do siebie. Sprawia, że doświadczamy tych prób, abyśmy zrozumieli, że bez Niego jesteśmy prochem. Ocala nas od obłudy, od duchowości pozorów.
Tchnie swego Ducha, aby przywrócić piękno swojej Oblubienicy, pochwyconej na rażącym cudzołóstwie.
Warto abyśmy dziś wzięli 16 rozdział Ezechiela. Mówi on o historii Kościoła. Każdy z nas może powiedzieć -to moja historia”.
Warto zajrzeć do Ezechiela.
9.
Nie ma co ograniczać Boga naszymi schematami.
I nie depczmy się też po drodze!
Kościół – ja i ty – mamy być przecież domem miłosierdzia. Nie domem wstydu!
Papież Franciszek: „Powiedziałem już kilka razy, że Kościół wydaje się być szpitalem polowym. Tak wielu jest ludzi zranionych, którzy proszą nas o bliskość. Proszą o to samo, o co prosili Jezusa. Ale zachowując postawę uczonych w Piśmie czy faryzeuszów nigdy nie damy świadectwa bliskości”