Bez kategorii

Pandemia nie-dotyku

* Fotka z Ojcem Świętym – oczywiście sprzed pandemii….Dotyk…


…..Głód Dotyku…
Sadzawka Betesda – Jerozolima. Czasy Chrystusa.
Na swoich noszach leży sparaliżowany człowiek. Paraliż to jeden problem. Okazało się, że znacznie większy był taki, że ten człowiek od 38 lat nie zaznał DOTYKU. Dostawał jednie kuksańce i poczucie bycia zdeptanym – przez tych, którzy „po trupach” biegli do sadzawki. Spragniony drugiego człowieka. Mówi do Jezusa: „Panie nie mam człowieka…”

XXI wiek. Czasy Koronawirusa.
Szpital – X i szpital – Z.
Dzieci na oddziałach pediatrycznych i neonatologicznych – izolowane, pozbawione DOTYKU i czułości rodziców. Nie oceniam nikogo!
Modlę się za te dzieci! Myślę o nich!
Na jak długo starczy kadr i energii (psychologów, czy rehabilitantów), by pomóc tym dzieciom nie popaść w traumę – bez rodziców? Czy to w ogóle realne?
Panie, dotknij TE dzieci, tak jak tego człowieka z Jerozolimy! I utul tęsknotę i ból ich rodziców!

Izrael. Czasy Jezusa. Kolonia trędowatych.
Poza miastem. Musieli nosić rozdarte szaty.
Rozdarta godność, aż do ostatniej tkanki człowieczeństwa!
Mijając ludzi musieli okazywać swą chorobę, w całej jej anatomicznej okazałości. Do tego dzwonki, kołatki i nieustanny krzyk: „jestem nieczysty”. Nie mogli spotkać swych bliskich. Patrzyli z daleka na – ICH MIASTA.

Polska. Czasy przed Koronawirusem. Kościół w mieście Y.
Stoisz pod chórem. Tłum ludzi. Ktoś niechcący ociera się o twe ramię. Jest „trędowaty”. Jest odizolowany. Bo mimo tłumu stoi tu zagubiony i SAM.
Może tak być, że prócz Boga nie ma tutaj nikogo, kto widzi jego ból, jego samotność i trąd. Wszedł i wyszedł anonimowy. W domu i pracy to samo. Wszędzie czuje się, że to nie JEGO MIASTO!

Ilu z nas tak miało?
Mieli tak nasi rodzice: „Won Mamo, Tato z mego życia!”.
Bo byłeś nieudacznikiem. Bo chlałeś. Bo jesteś niereformowalnym dzbanem i moherem. Bo nie mam teraz czasu (przyjadę Cię odwiedzić po śmierci – zapytać o spadek).
Miały tak dzieci: „Synu nie mam teraz czasu przeczytać Tobie bajki, bo układam business-plan”. „Jak wrócę z delegacji to kupię ci Playstation, a teraz nie mam czasu”.
Nie wchodź do mego miasta!

Rozdarte szaty współczesnych trądów:
Ojciec nie odzywał się do swej córki nauczycielki – całymi miesiącami, bo ta podjęła decyzję o strajku.
Starsza kobieta krzyczy na kolacji wigilijnej na swą córkę i jej męża: „Bezbożnicy, liberały”. Chwilę przed ich wejściem zdążyła odłożyć różaniec.

Czasy Jezusa. Trędowaty przychodzi do Jezusa.
Nie wolno było tego robić. Ryzykował, że go zabiją!
Reszta była decyzją Jezusa. Wyciągnął rękę. Dotknął Go.
Tak – jesteś wart dotknięcia!
Ten człowiek nosił w sobie wyrok napiętnowania. Kapłani izraelscy – niczym Sanepid oceniali stan chorego. Wyrok: „według Prawa jesteś nieczysty!
Jezus dotykając Go stał się „nieczysty”. I godny potępienia przez społeczność – tych czystych.

Polska. XXI wiek. Czasy przed Koronawirusem. Miasto X.
Pewna grupa ludzi wymyśliła happening: „dezynfekcji ulic”. Trzeba je oczyścić z grzesznej ideologii.

Polska. XXI wiek. Czasy przed Koronawirusem. Miasto Z.
Ludzie biorą kamienie do rąk. Nie rzucają w tarczę z napisem: ideologia. Rzucają w ludzi.

I wiek naszej ery.
Jezus DOTYKA zwłok zmarłego. Staje się nieczysty!
Innego dnia – DOTYKA się Jezusa pewna kobieta, która przeżywała bolesne krwawienia. Znów staję się nieczysty!
Najczystszy Człowiek w historii wszechświata jest nieustannie – „nieczysty”, w oczach „czystych”!!

XXI wiek – przed epidemią Koronawirusa.
Coraz więcej osób choruje, bo nikt ich nie dotyka.
Digitalizacja kontaktów międzyludzkich. Epidemia samotności. Ukrywane bolesne trądy. Konsekwencje nie-dotykania stawały się coraz powszechniejsze! I nie tylko tego fizycznego! Takiego dotyku mentalnego, empatii, przy-JAŹNI (bycia blisko czyjejś „jaźni”).
Kultura była coraz bardziej nieskora do okazywania: słabości, uczuć i własnych chorób. A jednak (nie bez przyczyny!) coraz częściej organizowaliśmy akcje: „Przytul się” („Free Hugs”). Ta była traktowana żartobliwie. A prawda jest taka, że jej idea była coraz poważniejsza! Coraz potrzebniejsza!

Mogąc być blisko siebie, woleliśmy nieustanny stan „on-line”. Żyliśmy w kwarantannach sukcesu i samowystarczalności. Było coraz mniej live spotkań. Coraz więcej magiczno-życzeniowo „ok, to się zdzwonimy”.
Będąc on-line wylogowaliśmy się z życia, dotyku, bliskości!

Opisywano już dawno problemy zdrowia psychicznego, które dotykają więźniów, którzy przebywają w odosobnieniu. Brak dotyku więźniowie (w swoich świadectwach) opisywali jako rodzaj – fizycznej tortury.
A nasze więzienia? Nasze twierdze obronne? Nasze korpo-Arki Ocalenia?

To zjawisko psychologowie nazywają głodem skóry lub dotyku. Badania wykazują, że odczucie jest bardzo zbliżone do faktycznego fizjologicznego głodu pożywienia.
I nie chodzi bynajmniej jedynie o dotyk stricte seksualny!
Psychologia mówi o różnych formach dotyku: „społeczny (uprzejmy), zawodowy (funkcjonalny), przyjacielski (ciepły), miłosny (intymny), seksualny (namiętny), zabawowy (zaczepny)”.
Ja bym jeszcze wciąż upierał się, że jest ten dotyk – mentalny („bycia przy”).
Dotyk, który wyraża milion razy więcej niż słowa. Daje: wsparcie, pocieszenie, zrozumienie, przebaczenie.
Amerykańska psychoterapeutka Virginia Satir twierdziła, że „by przeżyć, trzeba nam czterech uścisków dziennie. By zachować zdrowie, trzeba ośmiu. By się rozwijać – dwunastu”.
Jest niezbędny do przetrwania, jak jedzenie i sen. W latach 60. psycholog Harry Harlow przeprowadził bardzo kontrowersyjny eksperyment. Po narodzinach oddzielał małpki makaki od swoich matek. Dawał im
do wyboru jedną z dwóch nieożywionych matek zastępczych. Jedna była z drutu i drewna i trzymała butelkę z mlekiem. Drugą była pokrytą miękką tkaniną. Makaki w zdecydowanej większości wybierały „wersję” z tkaniny. By przeżyć potrzebowały znacznie więcej niż pożywienie.


Wiemy już dobrze, jak przytulanie niemowlaków jest niezbędne do ich zdrowego rozwoju.
Fizjologicznych efektów dotyku jest sporo. Odbyło się badanie, które polegało na skanowaniu mózgów ochotników podczas lekkiego rażenia prądem. Na czas testu towarzyszyli im partnerzy. Niektórym parom pozwolono, by trzymali się za rękę, a innym nie. Co się okazało?
Dotyk aktywuje te obszary mózgu, które są odpowiedzialne za łagodzenie strachu. Mimo okoliczności – dotyk obniżał poziom stresu badanych.

Czasy Koronawirusa. 1.04.2020 – 22.32
Głód dotyku. Nie witamy się dłonią (co najwyżej łokciem). Nie całujemy w policzek. Szukamy okazji do rozmów z kamerką. Dzwonimy tam, gdzie już dawno nie dzwoniliśmy. Tęsknimy za pełnym kinem, koncertem, pubem. Za zapachem kawy z przyjaciółmi w kawiarni. Za mszą (ja za 19.30 u Dominikanów, w Gdańsku).
Kwarantanna to dobry czas, by przyjrzeć się: trądom wykluczenia i nie-dotyku.
Swoim trądom i poczuciu bycia w „nie swoim mieście”.
Swoim i innych – głodom emocji, dotyku.
Dotyku nie tylko ciała, ale i tego mentalnego (bliskości, bycia w przy-jaźni).

A może i dotyku Boga, który DOTYKA złamane serca – przez nasz uśmiech. Naszą nadzieją i empatią. I przez wysłane 5 – 50 złotych na respirator. Zrobionymi zakupami dla starszej osoby.

Może to czas, by także przytulić samego siebie – pokochać swą historię przed Pandemią.

Głód dotyku w kwarantannie to trochę czas pustyni – bez wystarczającej ilości – kropli Dotyku…
Może to prowadzi nas na NOWO – do ŻRÓDŁA?

Rockowa dusza. Studiowałem m.in. teologię czy psychologię kliniczną. Nauczyciel od 2006 roku. Ciekawy świata i ludzi. Troszkę romantyk starej daty:) Uwielbiam zespoły Depeche Mode, Coma, Anathema. Również kino, smak kawy, twórczość J.R.R. Tolkiena oraz C.S. Lewisa. Przygoda z blogiem trwa od 16.07.2019 roku.

Jeden komentarz

  • zzebra

    bardzo głębokie spojrzenie, dzięki za te przemyślenia… mam podobne na temat tego, co się dzieje… tak, jakby w krzywym zwierciadle teraz widzimy swoje oddalenie od ludzi i… do czego to prowadzi. mam nadzieję, że gdy ta kwarantanna się skończy, wrócimy na prawdę do Życia <3

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.